czwartek, 3 września 2009

Kryzys zapanował w modzie. A może to tylko moda na kryzys?


Kryzysowe wieści płyną z rynku mody. Ma na nim teraz obowiązywać zasada tzw. slow fashion, czy też nawet slow wear, zamiast do tej pory panującej fast fashion.



Dla niewtajemniczonych – termin fast fashion oznacza ciągłą zmianę trendów oraz wypuszczanie częściej niż raz w miesiącu nowych kolekcji, podążających za niuansami światowego rynku mody. Wyrocznią fast fashion są także celebrytki, czyli znane aktorki i modelki, których styl momentalnie jest wyłapywany zarówno przez indywidualne kobiety, jak i kreatorów, i traktowany jako nowy trend w modzie.

Zasadzie fast fashion hołdują m.in. takie sklepy, jak Zara, H&M. Wiemy, że H&M proponuje znanym designerom współpracę, aby kolekcje z wyższych półek były osiągalne dla przeciętnego konsumenta. Niestety, kto choć raz był świadkiem, w jak zawrotnym tempie i w jakiej atmosferze rywalizacji rozchodzi się taka kolekcja (bywa, że w ciągu godziny), traci wiarę w możliwość nabycia czegoś markowego po przystępnej cenie.

Każda z nas wie także, że rezygnacja z upatrzonej bluzki w Zarze wiąże się z ryzykiem, iż po miesięcznym namyśle nasza zdobycz nie będzie dalej prezentować się na sklepowym wieszaku. Świadome tego „zagrożenia”, kupujemy pod wpływem impulsu. Tym bardziej, jeśli w sklepowej przymierzalni od razu widzimy, jak pięknie prezentujemy się w nowym nabytku.

Generalnie nie ma w tym nic złego. Nasza intuicja często pełni pozytywną funkcję. I gdy przy pierwszym spojrzeniu w lustro czujemy się w nowej rzeczy doskonale, wówczas uleganie zasadzie fast fashion ma swoje wytłumaczenie. Istnieje bowiem prawidłowość, że im dłużej zastanawiamy się nad zakupem, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że faktycznie wybrana rzecz okaże się w 100 proc. trafiona. Notabene, warto docenić te marki, które umożliwiają klientkom bezproblemowy zwrot towaru. Impulsywne zakupy są także rodzajem terapii: redukują stres i relaksują po ciężkim dniu pracy. Pułapką jest jednak kupowanie rzeczy, do której skomponowanie reszty stroju będzie wymagało kolejnych zakupów.

Aby nie zapełniać naszej szafy podobnymi ubraniami, wybieranymi pod wpływem impulsu i stresu, że za tydzień nastanie nowa kolekcja, a wraz z nią kolejne pokusy i co za tym idzie wydatki, zaczyna panować wspomniany wcześniej trend slow fashion. Co zatem będzie on oznaczał? Slow fashion, czyli moda na przemyślane, powolne zakupy wskazuje na fakt, że należy zwrócić uwagę na rzeczy ponadczasowe, klasyczne, doskonale komponujące się z posiadaną już garderobą. Natomiast określenie slow wear to już nawet nie moda, a ubranie. Ubranie, które wpisuje się w kanony klasyki i ponadczasowości. Tak jak obecna już od ponad 80 lat „mała czarna” zaprojektowana przez Coco Chanel, klasyczne kostiumy projektowane przez wielkiego następcę Coco - Karla Lagerfelda, czy też damskie garnitury, których ojcem jest nieżyjący już Yves Saint Laurent.

Co może pomóc przy wprowadzeniu zasady slow fashion w życie? Przede wszystkim remanent w naszych szafach. Jeśli pełne zaskoczenia wyjmujemy zakupioną w zeszłym sezonie bluzeczkę (czasem jeszcze z metkami), wówczas powinnyśmy się szczerze zastanowić, czy naszym wyborem w trakcie zakupów kieruje impuls czy też rozsądek.

Po drugie, może i mało romantyczna, lista zakupów. Jeśli wiemy, że nie oprzemy się nowym kolekcjom, zapiszmy, jakie rzeczy najbardziej by się nam przydały, aby odświeżyć szafę. Jedyne zadanie polega na wypatrzeniu, co jest najbardziej charakterystyczne dla tego sezonu, jak na przykład promowany obecnie kolor lub też designerskie dodatki. Czasami wystarczy nowy amarantowy top lub duża biżuteria, aby poczuć się bardziej trendy. Tak przygotowana lista powinna nam towarzyszyć w trakcie zakupów. Upolowanie wymarzonej rzeczy przynosi bowiem zdecydowanie więcej satysfakcji, dzięki pewności dopasowania do posiadanych już rzeczy i poczuciu jej pełnej przydatności.

Moda ma także to do siebie, że powraca falami. I tak niezwykle cenna staje się na przykład torebka naszej babci, która nabiera mocy vintage. Vintage to cudowne zjawisko, które pozwala łączyć starsze, stylowe rzeczy z obecnymi trendami, czyniąc nasz wizerunek jedynym w swoim rodzaju, nie do podrobienia. Chyba nic nie deprymuje kobiety bardziej, niż druga kobieta ubrana w tą samą kreację. W przypadku mody vintage takie prawdopodobieństwo będzie prawie zerowe.

Tak jak każde przykre doświadczenie pozwala na wyciągnięcie z niego wniosków, tak samo kryzys może przynieść nam więcej pożytku niż się spodziewamy. Ta głębsza analiza swoich potrzeb, swojej wizji na temat własnego wizerunku, w oparciu o to, co w swojej szafie posiadamy, a co za tym idzie idea przemyślanych zakupów pozwoli wypracować swój niepowtarzalny styl, który przecież każda z nas pragnie posiadać.


bankier

0 komentarze:

Prześlij komentarz