W muzyce soul rewolucja – gatunek wrócił do swoich korzeni!
Poprzednie lata dla czarnej muzyki (wyłączając hip-hop, chociaż sama teza się zgadza) były czasem dość plastikowym. D'Angelo i Maxwell przedłużali urlop, a scenę opanowali młodziutcy wokaliści r'n'b tacy jak Ne-Yo, Lloyd, Omarion czy Chris Brown. Bardziej od samej muzyki liczyły się modny wizerunek, chwytliwe motywy w singlach i umiejętności taneczne. Ostatnich 12 miesięcy jest na tym tle prawdziwą rewolucją.
Męski soul wrócił do korzeni, znów jest retro, znów jest funky! W dodatku podbija listy przebojów (Raphael Saadiq, Maxwell), wyznacza trendy (Mayer Hawthorne) i przywraca prawdziwie taneczny groove bez utraty na jakości samej muzyki (Jamie Lidell). Skąd bierze się ten powrót? Czy możemy mówić o prawdziwej rewolucji, czy jedynie okresowym zwrocie, który zakończy się wtedy, gdy do głosu dojdzie nowy trend? No i czy w ślad za ciekawymi artystami, którzy soul rzeczywiście mają we krwi i sercu, nie pójdzie zalew płyt jedynie stylizowanych na retro, będących tylko i wyłącznie produktem doskonale dopasowanym do płynącego wartko nurtu?
Do dyskusji na ten temat zaprosiłem rodzimych muzyków, którzy są nie tylko wielkimi fanami gatunku, ale też czynnie go uprawiają. Maceo Wyro to uznany didżej i dziennikarz, który od początku lat 90. stara się zarażać Polaków sympatią zarówno do klasycznego funku i soulu, jak i ich nowych odmian. Producent i basista Praktik zapisał na koncie m.in. solowy album "Dobra częstotliwość", na którym gościnnie zagrał Michał Urbaniak. Piotrek Pacak razem z Praktikiem współtworzy formację Dustplastic, gra także w koncertowym zespole Natalii Kukulskiej.
Zdaniem Maceo powrót do retro to z jednej strony kwestia oczywistego przesytu stylistyką mdłego r'n'b, ale być może również kalkulacja, oznaka moda "na retro". Pacak jak najbardziej się z tym zgadza, dodając: "Od pewnego czasu istnieje moda na powroty do stylu retro. Wydaje mi się, że artyści trochę zaczynają się męczyć tym syntetycznym brzmieniem, brakuje im tej krwi w nagraniach. Poza tym jest to bardzo wdzięczna stylistyka w kontekście całego wizerunku artysty, począwszy od stroju na muzyce kończąc".
Strój, estetyka - to z pewnością pomogło Mayorowi Hawthorne'owi w jego tegorocznym debiucie. Biały muzyk z Detroit stylizuje się na klasycznego, oldskulowego nerda, a w ślad za tym idą romantyczne teksty podane na muzyce znanej doskonale z dokonań czarnoskórych twórców lat 70. Muzycznie brzmi to bardzo dobrze, ale czy możemy mówić o jakiejkolwiek świeżości i kunszcie? Maceo ma co do tego poważne wątpliwości. "Przypomina to złote czasy Motown, kiedy to biali podkradali czarnym styl i polerowali go, żeby na tym zarobić. Największym atutem Mayera jest to, że wydaje dla Stones Throw i stąd ten cały hype. Jednak to jest już niestety produkt stylizowany na retro i początek tego zalewu, o którym mówisz" – twierdzi.
Praktik zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt. To, że coś jest modne i obecnie króluje na imprezach czy też listach przebojów, nie jest oczywistym przejawem jakiegoś renesansu.
"Myślę, bardzo ciężko powiedzieć w muzyce coś nowego. Nie uważam, że po latach mdłego plastikowego r'n'b czarne brzmienie odzyskało duszę, ponieważ czarne brzmienie cały czas ma tę samą duszę, zmieniają się tylko środki wyrazu. A propos lat mdłych i plastikowych jak je nazwałeś, przypomnę, że kiedyś lata 80. przez wielu uznawane były za plastikowe i kiczowate, a nagle okazało się że to brzmienie znów stało się szalenie modne, na czasie, a wiele utworów z tamtych lat nadal jest hitami..."
Czy możemy więc mówić jedynie o idealnym wstrzeleniu się w oczekiwania fanów? Raphael Saadiq wydawał album "The Way I See It" w 2008 roku z perspektywy muzyka bardzo cenionego, lubianego, uważanego za jednego z najważniejszych producentów i wokalistów współczesnego soulu. Miewał wcześniej na koncie flirty z klasycznym soulem, ale pomagał też D'Angelo, współtworzył rewelacyjne trio Lucy Pearl, zapisał w końcu na swoim koncie niezliczoną ilość gościnnych występów u gwiazd hip-hopu.
"The Way I See It" było ukłonem muzyka w stronę brzmień lat 60. i 70. Saadiq przyznał, że chciał tym krążkiem złożyć hołd swoim mistrzom z lat dzieciństwa, żeby była to płyta, jaką może z dumą i radością puścić rodzicom i dziadkom. Fani przyjęli tę wizję z radością. Do dziś sprzedało się ponad 300 tysięcy sztuk albumu, Saadiq doczekał się też kilku nominacji do Grammy. Tylko czy "The Way I See It" rzeczywiście jest aż tak godne uwagi, jakby sugerowały to fakty? Zdania zaproszonych przeze mnie osób są dość podobne. Praktik i Pacak w pełni doceniają dokonanie Saadiqa, podkreślając, że muzyk z takim doświadczeniem, bogatym CV nie musi się niczym sugerować i przede wszystkim nie musi nikomu nic udowadniać. Nagrał płytę wręcz radykalnie retro i miał do tego pełne prawo.
Maceo zachowuje pewien dystans z oceną tego dzieła. Szczególnie w kontekście innego wielkiego powrotu męskiej ikony soulu - Maxwella. Jego album "BLACKsummers'night" to wspaniały sukces zarówno artystyczny, jak i komercyjny. Płyta, która zewsząd zyskała wybitne recenzje, bezapelacyjnie podbiła Billboard, osiągając lepsze wyniki niż nowe wydawnictwa Whitney Houston czy Mariah Carey! Dlatego też warszawski didżej broni się przed klasyfikowaniem Maxwella pod kątem artykułu w szufladce retro.
"»Black Summer's Night« to płyta ponadczasowa, która nie stara się na siłę być ani nowoczesna, ani retro" - mówi.
Nie sposób odmówić racji temu spostrzeżeniu. Tacy artyści jak Maxwell, D'Angelo, Amp Fiddler czy Bilal nigdy nie musieli nadawać swoim produkcjom określonego klimatu czy brzmienia. Po prostu wraz z muzykami sesyjnymi płynęli w rytm tego, co podpowiadał im groove płynący z duszy i serca.
Poza komercyjnym nurtem porusza się fantastyczny Brytyjczyk Jamie Lidell. Można powiedzieć, że on jako jeden z pierwszych świadomie cofnął soul o kilkadziesiąt lat, odnajdując mnóstwo radości z grania prostej i nieprzekombinowanej muzyki. Momentami słuchając jego nagrań można było poczuć się jak podczas sesji z pierwszymi demówkami Michaela Jacksona, bo zachowując oczywiście wszelkie proporcje, ciepło i bezpretensjonalność brzmienia jak najbardziej się pokrywały. O ile jednak "Multiply" z 2005 roku zachwyciło, to już "JIM" z 2008 roku budzi różne reakcje. To co na początku zachwyca, czasem szybko może spowszednieć.
Co więc dalej? Czy stylizacja retro, którą można bez wątpienia określić wiodącym nurtem ostatnich dwunastu miesięcy w czarnych brzmieniach, będzie postępowała dalej?
Maceo patrzy na sprawę z przymrużeniem oka. Jego zdaniem stałe tendencje w muzyce nie istnieją, a mody powracają cyklicznie, więc raz będzie retro, raz neo, raz future, ale soul pozostanie wiecznie żywy. Prawdziwy, nie wymagający żadnych ozdobników i dopowiedzień. Taki, jaki preferuje D'Angelo, na którego album czekamy już od lat z wielkimi nadziejami.
Pacak dodaje, że tendencja mieszania starego z nowym jest widoczna już od lat, chociażby w twórczości Marka Ronsona, który uczynił ze swoich produkcji prawdziwą maszynkę do zarabiania pieniędzy i podboju list przebojów. Można robić retro w nowoczesny sposób i to jest jego zdaniem najważniejsze.
Praktik podkreśla z kolei, że dyskusja na temat tego, co modne jest i będzie, to po części akademickie wróżenie z fusów, które nie może odwrócić uwagi od tego, co istotne - samej jakości muzyki. "Dobra muzyka zawsze będzie dobra. Nieważne czy zagrana przez kwartet, orkiestrę najlepszych muzyków na super brzmiących retro instrumentach, czy zrobiona w studiu przez jednego zdolnego producenta na plastikowych organach casio."
Sumując te głosy należy pamiętać jeszcze o jednym. Wszelkie mody i tendencje są dogłębnie obserwowane przez włodarzy firm płytowych. Dzięki temu, że obecnie soul znów przeżywa swoje świetne chwile, możemy się spodziewać, iż budżety na nowe płyty artystów nagrywających w tym właśnie gatunku będą odpowiednio większe. Tak jak kilka lat temu wartkim strumieniem płynęło morze dolarów na promocję młodych twórców r'n'b, a obecnie łatwiej wyprosić o sensowny czek artystom lubującym się w electro-popie.
Jeśli za sprawą popularności płyt Saadiqa, Maxwella czy Hawthorne'a będziemy mieli niebawem okazję poznać kolejnych utalentowanych muzyków, którzy po prostu dostaną swoje przysłowiowe pięć minut, moda spełni swoją rolę. W innym wypadku po prostu przeminie i za jakiś czas o niej zapomnimy. Bez żadnej straty dla oryginalnych i utalentowanych artystów, bo oni poradzą sobie zawsze, kreując i definując na nowo gatunki, bez podążania za trendami. To w tym wszystkim najbardziej budujące.
0 komentarze:
Prześlij komentarz